indywidualne-ubezpieczenie-na-zycie.jpg

Bałtyckie przygody

Tajemnice Bałtyku
czyli Gosk, Kraken, morświn i inni drowie

Na początku było morze…

Gdybyście nie wiedzieli, to morze było tu od zawsze. Nie od setek, ani nawet tysięcy, ale od milionów lat. Dużo wcześniej niż pojawili się na ziemi ludzie. Morska toń towarzyszy człowiekowi od samego początku jego istnienia, a szum fal łagodnie kołysze go do snu. Spokojne morze potrafi się jednak czasami zbuntować, wpadając w sztormowy gniew, kiedy człowiekowi wydaje się, że to właśnie on jest jedynym władcą podwodnego świata.

Chcemy Was dziś zaprosić do wspólnej podróży – w świat zupełnie odmienny od tego, jaki doskonale znacie i w jakim umiecie się bezpiecznie poruszać. Podczas tej morskiej wyprawy poznacie tajemnice Morza Bałtyckiego, a towarzyszyć Wam będą Onio i jego dziadek Bruno. Oraz Autorzy, którzy starają się nie zapominać, że sami też kiedyś byli dziećmi.

Gotowi na morską przygodę?


Ciąg dalszy

Początek mamy już za sobą. Pora zatem na dalszy ciąg tej opowieści. Spotkaliście już kiedyś Onia? Jeśli nie, to musicie wiedzieć, że Onio nie jest ani duży ani mały. Jest taki… w sam raz. Gdyby nie istniał naprawdę, to i tak musielibyśmy go dla Was narysować i opisać. Ale on istnieje naprawdę. I bardzo lubi zadawać pytania. Bo pytania są ciekawsze od odpowiedzi.

- Dziadku, a ty kiedyś też byłeś dzieckiem? – zapytał Onio Bruna.

- Każdy był kiedyś mały, tylko niektórzy dorośli za szybko o tym zapomnieli.

- I już wtedy miałeś brodę i wąsy?

- Dzieciom nie rosną ani brody ani wąsy.

- Ale włosy przecież mi cały czas rosną. Mama co miesiąc chodzi ze mną do fryzjera. To jestem mały czy duży?

- Jesteś w sam raz.

- Ale za mały, żeby opłynąć świat dookoła?

- Wiesz, tak naprawdę świat jest duży dla małych i mały dla wielkich. Ale to ciągle ten sam świat.

- A te wszystkie tatuaże? Urodziłeś się z nimi?

- Nie. Dałem je sobie zrobić, kiedy już pływałem na kutrze.

- A po co na nim pływałeś? Nie mogłeś zostać na brzegu?

- To moja praca. Jestem przecież rybakiem. Teraz mam własną łódź, ale kiedyś łowiłem ryby na dużym kutrze, którym wypływaliśmy daleko stąd, aż na pełne morze.

- A to jest też niepełne morze?


Gosk
i jego bracia

Morze jest mokre – powiedział Onio do Bruna, kiedy dotknął dłonią brzegu, na który wzburzone fale co chwilę wyrzucały połamane patyki, gałęzie, wodorosty, małe muszelki, kamyki, wyszlifowane kawałki szkła. Ale pomiędzy nimi dużo było zużytych plastikowych opakowań, butelek, cienkich foliowych torebek i całej masy innych śmieci, które rozgrzebywały teraz swoimi dziobami mewy i rybitwy. Pomiędzy nimi krążyły czarne wrony.

- Znam takie morza , które człowiek skazał na śmierć – powiedział Bruno – i dziś są już całkiem suche. Zupełnie zniknęły. Bałtyk, na szczęście, jeszcze żyje, ale na pewno musimy bardziej zatroszczyć się o jego przyszłość!

Na mokrym piasku Onio napisał bardzo powoli patykiem - wyraźnie, starannie, tak jak uczyła go pani w szkole: Lekcja nr 1. W drugiej linii napisał słowo Temat i postawił dwukropek. Bruno nigdy, ale to zupełnie nigdy, nie rozstawał się ze starą, pięknie rzeźbioną laską, której zwieńczeniem była miedziana rączka w kształcie syreny. Teraz też miał ją ze sobą. I trzymając ją mocno, ostrym szpikulcem na jej drugim końcu dopisał na piasku krótkie słowo, zaczynające się z dużej litery. G-O-S-K - przeliterował głośno to słowo Onio. Kto to jest Gosk, dziadku?!

- To kaszubski władca Bałtyku. Pan na tych włościach – wskazał Oniowi morskie bałwany, białymi pióropuszami wyznaczające poziome linie, załamujące się tuż przy brzegu i rozlewające się po piasku różnokształtnymi plamami.

- Przecież królem naszego morza jest Neptun! Tak mówiła nam Pani w szkole. Widziałem go nawet kiedyś, jak pojechaliśmy z klasą do Gdańska. Stoi tam sobie na fontannie prawie goły, z takimi widłami.

- To trójząb. Dawno temu służył rybakom do połowu. Ale to też oznaka władzy i narzędzie bogów mórz, które służyło im do wywoływania burz z piorunami, trzęsienia ziemi, kiedy ktoś ich rozgniewał albo uspokojenia wzburzonych fal i panowania nad wodami wszystkich mórz i oceanów.

- To morze nie jest tylko jedno?

- Masz globus w swoim pokoju, prawda? To miniatura całej kuli ziemskiej. Zdecydowaną jej większość zajmują właśnie morza i oceany – to ten niebieski kolor na twoim małym globusie. Człowiek żyje na lądzie, a na wodzie jest tylko gościem. Bo tam Panem jest rzymski Neptun albo jego brat Posejdon – z Grecji. Groźni Wikingowie, pierwsi prawdziwi żeglarze na Bałtyku, mieli swojego własnego boga morskich odmętów – Aegira. I to właśnie do niego najbardziej podobny jest nasz Gosk. Może to też bracia? Troskliwie opiekuje się on kaszubskimi rybakami, wysyłając im do pomocy w rozplątywaniu sieci, piękne nimfy wodne – Redunice albo czarne kormorany, które przynoszą szczęście wszystkim, którzy je zobaczą.

Gosk rządzi swoim podwodnym królestwem z zamku, położonego na morskim dnie. Kiedy odpoczywa - wtedy Bałtyk jest cichy i spokojny, a my – rybacy możemy bezpiecznie wypływać na połów. Ale kiedy ktoś przerwie jego sen, wtargnie bez zaproszenia na teren zamku albo chce wykraść mu tajemnice głębin – właśnie wtedy używa swojego magicznego trójzęba, aby przywołać sztorm, i ukarać śmiałków.

A co jest tam dalej? – zapytał Onio, wskazując na daleką linię horyzontu – koniec naszego morza?


Kraken, morświn
i inni

- A kto mieszka w morzu? – znów zapytał Onio, który ciągle chciał wiedzieć więcej.

- Przede wszystkim ryby. To ich dom. Dawno temu łowiło się tu na Bałtyku gigantyczne, tłuste dorsze, czyli po naszemu pomuchle, wielkie jak koła młyńskie, pokryte kropkami skarpy czyli turboty, często nazywane też płaszczkami. Dużo kiedyś łowiłem też śledzi i węgorzy. A popularne flądry to bywały tu takie duże jak wiejski, okrągły bochen chleba. I to wszystkie ich rodzaje, bo ludzie dziś już przecież nie rozróżniają, która to gładzica, zimnica, a która stornia. Do sieci wpadały też nam często ryby słodkowodne, bo to morze o niskim zasoleniu, ciągle zasilane wodami rzek. Czasami wyciągaliśmy też pojedyncze sztuki kolenia, wężowatej igliczni czy morskiego diabła.

- To diabły nie boją się wody?

- Chyba tylko święconej! A ten morski naprawdę nazywa się dość dziwnie: kur diabeł; to ryba niezbyt smaczna, a wygląda jak malutka opancerzona łódź podwodna. Ale mieszkają też w Bałtyku inne organizmy: chełbie modre czyli meduzy, minogi, omułki. Zdarzają się nawet egzotyczni goście: małe ośmiorniczki czy kraby. Foki szare też pojawiają się tu często. (rys. s.42) Lubią wypływać na powierzchnię i wygrzewać się na skałach lub morskim brzegu. Są też przyjazne człowiekowi morświny.

-Morświny? Taka dziwna nazwa… To też ryby?

- Trudno w to uwierzyć, ale to ssaki, zupełnie jak ludzie. Mają zęby, karmią swoje małe mlekiem i używają echolokacji, jak statki czy nietoperze. Morświn to bałtycki krewny delfinów.

- Dziadku, o delfinach to czytałem. One są podobno bardzo mądre!

- I towarzyskie! Najczęściej łączą się w duże grupy i są otwarte na kontakty z ludźmi. Ale morświn jest znacznie bardziej od delfinów skryty, płochliwy i nie daje się oswoić. Nie umie żyć w niewoli i często żuje samotnie .

- To nie ma przyjaciół? Nie jest mu smutno?

- Morświn jest tak tajemniczy , że wciąż niewiele wiadomo o jego zwyczajach. Wiele lat temu pływało ich w Bałtyku tysiące, ale źli ludzie traktowali je przez długi czas jak szkodniki i tępili, na wszelkie sposoby. Kiedyś rybacy uważali je za główną przyczynę niszczenia swoich sieci i konkurenta w połowach. Ale to nieprawda. Morświn nie jest dla nas groźny. Ale to człowiek wyniszczył ten gatunek prawie zupełnie. Dziś morświnów w Bałtyku mieszka tylko około 500. I są pod ochroną.

- A która z tych wszystkich ryb, to która jest najważniejsza? Pewnie wieloryb, bo jest… największy?

- Wieloryb to nie jest ryba, chociaż może tak wygląda.

- Ale nazywa się przecież „wieloryb”?

- To tylko potoczna, nieco myląca nazwa wielu waleni. To największe istoty, które kiedykolwiek zamieszkiwały naszą planetę!

- Przecież największe były dinozaury, które wyginęły. Widziałem taki wielki szkielet jednego z nich w muzeum!

- Niektóre z waleni są jeszcze większe! Naukowcy mówią, że właśnie teraz osiągają one największe rozmiary! I żyją na ziemi, a w zasadzie w morzu, od 50 milionów lat!

- i w Bałtyku też?

- Te największe żyją tylko w głębokich oceanach, ale ja spotkałem kiedyś w Zatoce Gdańskiej 8-metrowego humbuka. To też wieloryb!

- Ale sam powiedziałeś, że to nie ryba!

-Zgadza się, bo to też ssak, jak morświn i delfin. Z tej samej morskiej rodziny. Ale wszystkie walenie nie zaliczają się do ryb.

- A w takim razie, dziadku, które prawdziwe ryby ty lubisz najbardziej?

- Wiesz co, nie mam takiej jednej ulubionej, ale chyba najwyżej cenię sobie… węgorze. To zupełnie niesamowita ryba, zupełnie inna, niż wszystkie. Wiesz, że to jeden z niewielu gatunków, które przetrwały do dzisiejszych czasów niemal w niezmienionym kształcie od milionów lat?

- Jak te… walenie?

- Tak samo! Węgorz to niesamowicie mądra ryba. I ma niezwykły instynkt. Kiedy znajdzie się daleko od wody, natychmiast wybierze odpowiedni kierunek w stronę morza i potrafi się wtedy dość szybko przemieszczać po lądzie z prędkością niezłego piechura. To ryba długowieczna. Może dożyć nawet kilkudziesięciu lat, zupełnie jak człowiek. I jest wyjątkowa, bo nie ma płetw bocznych i występuje zarówno w wodach słodkich, jak i słonych.

- I to ona jest najważniejsza?

- Każda ryba jest dla mnie tak samo ważna. Zdradzę ci dwie tajemnice. Nikt o nich nie wie, tylko rybacy. Dawno temu powiedział mi to mój dziadek, a teraz przyszła pora, abyś to usłyszał właśnie ty. Wiesz, że ryby nigdy nie śpią?

- To tak można?

- Ryby nie mają powiek. Dlatego ich oczy są zawsze otwarte. Całe życie muszą czuwać. I pilnować swojego morza. Bo jego i ich największym wrogiem jest człowiek.

- A ta druga tajemnica?

- Ryby przez cale życie mają taką samą ilość łusek. I zupełnie niepotrzebnie ciągle się zamartwiają, że te srebrne łuski w końcu ktoś im ukradnie. Tylko węgorz się tym nigdy nie przejmuje, i przez pierwsze pięć lat swojego wodnego życia w ogóle nie ma żadnych łusek. I dlatego później jest taki… wyluzowany! Mój dziadek opowiedział mi też taką kaszubską legendę jak to pomuchel, czyli dorsz zapragnął być kiedyś królem bałtyckich ryb. Tak mu się zamarzyło, bo pozazdrościł Goskowi podwodnego pałacu i sam chciał w takim samym zamieszkać. Zorganizował więc zawody w pływaniu, ale zwycięzcą został wtedy najszybszy ze wszystkich uczestników śledź, który zdobył w ten sposób królewską koronę. Odtąd ławice śledzie zawsze są najszybsze. Nikt ich nie dogoni, chociaż pływają tak trochę bez celu. Flądra zajęła drugie miejsce i z zazdrości jej tak pysk wykrzywiło, że do dziś taki właśnie ma. Trzeci na mecie był węgorz, ale on nigdy niczym się przejmuje, czwarta - mała szprotka, a pomuchel w tym wyścigu był dopiero piąty. Obraził się wtedy na wszystkich i od tego czasu spędza samotnie całe noce i dnie na samym dnie morskim, bo się wstydzi swojej porażki.

- To śledź jest teraz tym królem? A co to jest mgławica śledzi?

- To nie mgławica, Oniu, tylko ławica. Niektóre ryby żyją, pływają i żerują pojedynczo, samotnie, inne zaś wolą poruszać się całymi grupami. A ławica, to jest właśnie taka wielka grupa, płynąca razem w tym samym kierunku. A śledzie zawsze pływają razem, dlatego jak już sieć trafi na taką ławicę, to połów jest wyjątkowy udany.

- A morze ma dno, dziadku?

- Oczywiście, że ma. Tak jak wanna, w której się kąpiesz.

- Korek też ma? Żeby można wypuścić z niego wodę po kąpieli?

- Nie, dno morza to piasek.

- Taki, jak na plaży?

- Taki sam, ale czasami tam na dnie mogą być skały, kamienie, wodorosty, glony, muł, rośliny, muszle. Ale przez człowieka coraz więcej jest w naszym Bałtyku stref martwych, skażonych. Dlatego rybom dennym, takim jak dorsz, coraz trudniej znaleźć tam pożywienie. Brakuje też tlenu, więc ryby omijają takie miejsca, bo by się po prostu udusiły.

- Dziadku, a to powiedz jeszcze, właśnie tam - na tym dnie, na samym dole morza, gdzie niżej już nie ma nic, to kogo tam można jeszcze zobaczyć?

- Na dnie morskim? Tylko Krakena albo Lewiatana. Ale nie chciałbyś ich spotkać!

- Dlaczego? To jakieś złe stwory? Nie lubią człowieka?

- Za to wszystko, co człowiek do tej pory zrobił, żeby zatruć i zaśmiecić ich podwodne tereny – na pewno. Kraken znany jest też jako Triangul. Podobno podlega władzy samego Goska, ale tak naprawdę nie słucha niczyich rozkazów. Zasypia na sto lat, aby później przez kolejne sto atakować statki i łodzie. Dlatego tak wiele na morskim dnie można znaleźć dziś wraków i podwodnych cmentarzy. Niektóre z nich to wręcz tykające bomby zegarowe - tankowce, statki z bronią chemiczną, krążowniki i ścigacze wojenne pełne materiałów wybuchowych. Kraken nie bierze jeńców! Bo nie może wybaczyć ludziom, że wciąż zatruwają morze, które on tak kocha.

- A ten drugi, Lewiatan?

- Jest jeszcze gorszy. To król wszystkich morskich stworzeń – straszny potwór o wielu głowach. Żeby go pokonać trzeba te wszystkie głowy odciąć jednocześnie. Nikomu się to jeszcze nigdy nie udało! I wielogłowy potwór, raz rozbudzony ze snu w morskich głębinach, nie będzie dla nikogo miał litości. A morze przecież cały czas krzyczy o ratunek. Jak Lewiatan ten krzyk w końcu usłyszy, to… nikt nie wie, co się wtedy stanie!


Sen Onia

Sen zawsze jest bardziej kolorowy od rzeczywistości. I wszystko w nim jest prostsze i łatwiejsze. Nawet nie muszę o nic pytać dziadka – pomyślał Onio. Czy to znaczy, że podczas snu wiem więcej i umiem tyle, co on? Chciałbym w takim razie przespacerować się po tym morskim dnie i zobaczyć, jak tam naprawdę jest. Może rzeczywiście stoi tam piękny pałac Goska, tego króla z trójzębem i jego córki Juraty, która płacze bursztynowi łzami za swoim ukochanym? Czy jest tam podwodna grota, w której mieszka Kraken albo ten straszny Lewiatan?

Tylko jak można się tam dostać? Ja przecież nie umiem pływać tak szybko jak ryby czy nurkować jak czarny kormoran albo rybitwa. Taki piękny, złocisty piasek jest na tej bałtyckiej plaży, przepłukany morską wodą i prześwietlony słonecznymi promieniami. Tylko dlaczego jest tu tyle śmieci?! Foliowe siatki i woreczki, plastikowe butelki, rękawiczki jednorazowe, zakrętki, zardzewiałe puszki, sznurki, klamerki, o – jest nawet czyjś stary but i maseczki ochronne na twarz– takie z gumkami. Kto to wszystko tu przyniósł? Kraken?

- Nie, to ślady po ludziach. To oni morzu wyrządzają największą krzywdę!

- Zaraz, a ty - kim jesteś? Wyglądasz zupełnie jak… syrena!

- Twój dziadek mówi na mnie Morzeczka, bo przychodzę z morza. I zawsze odpoczywam w tym samym miejscu. To mój ulubiony kamień. Wiesz, że rzucił go tu kiedyś w złości kaszubski olbrzym - Stolem?

- Wiem, bo to bajki mojego dzieciństwa. To świat mojego dziadka, który wypełniają stwory, demony i dobre duchy. Diabły – Purtki i Smętki, Stolemy, Redunice i Morzeczki. I świat pomorskiego Gryfa – pół lwa, pół orła, który od wieków czuwa nad całą naszą krainą. To on ciebie przysłał?

- Nieważne kto. Mam nad Tobą czuwać podczas tej podróży w głąb siebie i w morskie głębiny.

- Jak to czuwać?

- Co ze mnie byłaby za syrena, gdybym nie potrafiła zapewnić ci poczucia bezpieczeństwa?


Morze jest wieczne

- „Jo jem rebok z prapradźada, wic rebaczec mie wepodo, kochom lódkę, ster i wiosło, kocham rebacczie rzemoslo. Cziej ten swiat opuszczac będę, to nad morzem so usądę. I zaspiewom trzymiąc wioslo: Żej em rebaczcie rzemiosło”…

- Dziadku, to po kaszubsku?

- Mój dziadek dawniej tak śpiewał, później ojciec, to i mnie nauczyli.

- Dawniej było… inaczej?

- Ludzie chyba kiedyś bardziej szanowali ziemię, las, wody, zwierzęta i rośliny. Wszystko, co dała nam natura. Nie zostawiali po sobie tylu złych śladów. Ja jestem człowiekiem morza, i o nim wiem najwięcej. Posłuchaj…

- Dziadku, Morzeczka mi już wszystko opowiedziała i pokazała!

- Morzeczka akurat Ciebie wybrała na powiernika? To dobry znak! Nimfy wodne i syreny nawiedzają bowiem tylko tych, którym ufają i którzy nie szkodzą sobie i innym.

- Czyli komu?

- Tym, którzy chcą naprawić świat. I czego się od niej nauczyłeś?

- Że Bałtyk jest dziś najbardziej zatłoczonym i brudnym morzem świata. Powoli umiera. I jeśli nic nie zrobimy, naprawdę stanie się morzem martwym. Te ludzkie ślady na plaży – góry śmieci, to nic w porównaniu z tym, co zalega na dnie. Widziałem to! Wiem!

- To pewnie też wiesz, że 97% wszystkich morskich zanieczyszczeń powstaje na lądzie! Onio?!

- Tak, dziadku?

- Nie poznaję Cię! Nie pytasz, ile to jest 97%?!

- Bo już wiem, że to bardzo dużo.

- I to wszystko sprawka ludzi. Chemikalia, które można dziś znaleźć w morskiej wodzie, to przede wszystkim związki azotu i fosforu, których źródłem są głównie nawozy sztuczne oraz detergenty, używane w każdym domu. Ale też pestycydy, używane w środkach ochrony roślin czy metale ciężkie: kadm, rtęć czy ołów, które są produktem ubocznym przemysłu. W morzu, nad którym tak chętnie wypoczywają turyści, praktycznie wszędzie można już dziś znaleźć mikroplastik, a zdarzają się nawet substancje radioaktywne, zanieczyszczenia ropopochodne czy skażenia mikrobiologiczne.

- Nie wszystkie śmieci morze wyrzuca na brzeg. Ale to, co można posprzątać, to tak naprawdę najmniejszy problem. I świadectwo ludzkiej bezmyślności i zwykłej głupoty. Ale Morzeczka mi mówiła, że najgroźniejsze dla morskiego ekosystemu są te zanieczyszczenia, których nie widać gołym okiem.

- Oniu, coraz bardziej mnie dziś zadziwiasz! Ty naprawdę wiesz, co to jest ekosystem?

- Wiem, że jak go zniszczymy, to Gosk nam nie wybaczy.

- Nikt nam nie wybaczy! To co, czeka nas w takim razie piękna katastrofa?

- Dziadku, żyjesz tyle lat, że powinieneś wiedzieć, że żadna katastrofa nie może być przecież piękna! Patrz, co zrobiłem z tej plastikowej butelki, którą wczoraj znalazłem wyrzuconą tu na brzeg.

Nasypałem do niej czystego piasku i mam teraz … prawdziwą klepsydrę. Taką, która odmierza czas. Ale mamy go przecież coraz mniej. I powinniśmy go wykorzystać najlepiej, jak umiemy. Bo chyba doskonale wiesz, że my wszyscy kiedyś przecież odejdziemy…

- Każdy człowiek przychodzi i odchodzi… Tylko morze jest wieczne!

- Ale morze przed człowiekiem samo się nie obroni, jeśli mu inni ludzie w tym nie pomogą.


Wojciech Fułek

(sopocki pisarz i publicysta, autor wielu książek i albumów, tekstów piosenek, scenariuszy filmów, tekstów dramaturgicznych dla Teatru Polskiego Radia, redaktor naczelny Pomorskiego Magazynu Artystycznego „Słowo”, związany również z Grupą ERGO Hestia)